Być, jak korporacyjna pani Magda… (2)

Wszyscy znamy w Polsce postać restauratorki – która postanowiła zostawić sobie nazwisko po swoim żydowskim mężu – pani Magdy Gessler.  Niektórzy ową damę mogą kojarzyć z jej słynnym bratem, który dla ludzi robi dużo dobrego, a sam mieszka w komunalnym mieszkaniu – panem Piotrem Ikonowiczem, od zawsze po lewej, czerwonej stronie barykady. Dlaczego przywołuję postać pani Magdy w nawiązaniu do naszych bieżących traum, bolączek i problemów?  Pani Magda Gessler od kilkunastu lat na zasadzie franczyzy, czyli przejęcia pomysłu korporacyjnego, prowadzi lokalną wersję programu, jaki w zamierzeniu ma pomagać ludziom w kłopotach. Precyzując bardziej – chodzi o świat gastronomii i restauracji, którym się podwinęła noga i od wielu miesięcy (czy nawet lat) w biznesie im nie idzie.

Słynna restauratorka zdradziła, że twórcy programu nie informują jej nigdy, w jaki region Polski jedzie, więc zadanie to za każdym razem jest inne i wymaga od niej samej i od jej wieloletniego doświadczenia wzniesienia się na wyżyny swoich możliwości. Restauratorka jedzie do nietrafionego biznesu i nie od razu wdraża receptę w postaci trafionego lekarstwa – podobnie jak w chorobie robi to lekarz. Ta nasza słynna Magda nie zatrzymuje się tylko na sferze medycznej – czy wręcz można powiedzieć swego rodzaju psychoanalizie – właścicieli biznesu. Restauratorka próbuje  dokonać wiwisekcji całego otoczenia,  wiwisekcji personelu, a nawet całej społeczności, funkcjonującej wokół restauracji. I to – zamiast zabawy zmysłami kubkami smakowymi – dostajemy finalnie. Nasz polski, swojski magiel towarzyski: plotki, plotki i jeszcze raz plotki. W ramach programu o gotowaniu okazuje się, iż szef jest przemocowcem i bije żonę, pracownicy pracują na umowach tak skonstruowanych, że praktycznie są niewolnikami,  żona właściciela jest w mafii, ludzie wzięli milionowe kredyty, a teraz patrzą w sufit czekając końca i ostatecznego wyroku.

Najciekawsze jest to, że gdy już pani Magda Gessler wydobędzie na światło dzienne te nasze głęboko skrywane brudy, to oczyszczenie atmosfery (trochę jak w chińskim feng shui) ma zapewnić nadchodzący sukces. I tu ciekawa sytuacja – bardzo dziwię się, iż na taki pomysł nie wpadli sami restauratorzy, bo na przykład zajazd na Mazurach w okolicach pięknych jezior serwuje kuchnię jednego z regionów Meksyku i wszyscy w okolicy tymi daniami się rozczarowali. Do tej knajpy nie przychodzi nikt. Ktoś robi chińskie potrawy, nie znając nawet etymologii tej kuchni… Tak jest z kuchniami śródziemnomorskimi, restauracjami amerykańskimi i innymi, przenoszącym nas, klientów, w świat nieznanych smaków. Pani Magda ma na to receptę i to bardzo prostą: restauracja na Mazurach potrzebuje dań rybnych i lokalnych, restauracje nad morzem również powinny zainteresować się rybami, restauracje regionalne powinny czerpać garściami z tradycji,  również te, zlokalizowane na Górnym Śląsku czy w okolicach Tatr. Dlaczego na takie rozwiązanie nie zdecydowali się sami właściciele?

Tutaj mamy ciekawy dylemat, ale ostatnimi czasy wątpliwości rozwiała sama restauratorka: przygotowanie do nowego pomysłu, sygnowanego nazwiskiem Magda Gessler, leży w gestii korporacji firmy Discovery TVN. To ten format wykłada pieniądze na nową metamorfozę. Na końcu, jeżeli restauracja się sprawdzi, dania będą bardzo zbliżone do ideału, jakie serwuje pani Magda Gessler, takie miejsce może liczyć na poparcie słynnej restauratorki, okazane podpisem „Polecam, Magda Gessler”. Być może za tę reklamę „nowy” stary biznes musi po wsze czasy płacić korporacji, ale tego oczywiście nie wiemy my, widzowie? Jak ta historia się ma do naszej smutnej rzeczywistości? (Cdn.)

Roman Boryczko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*