Boże Ciało (2)

Miasto 44 – i rynek sponsorski w pełni zaufał młodemu twórcy, wietrząc na fali „patriotycznych uniesień” wielki biznes dla siebie. Nie pomylił się i Jan Komasa został wysłany na front ideologiczno-historyczny. Nie mogę go nazwać reżyserem poszukującym, bo na warsztat wziął polski upadek, przez patriotów nazywany glorią umierania. Ktoś wietrzący duży interes opakuje to cudo w drogie świecidełka i tak się stało.

Filmowcy zastosowali nowoczesne techniki komputerowe. Efektami specjalnymi zajął się hollywoodzki specjalista, Brytyjczyk Richard Bain. Film Jana Komasy obejrzało w Polsce ponad 1,7 miliona widzów, dzięki czemu Miasto 44 stało się drugim najpopularniejszym filmem roku. Dziatwa ma swój narodowy skarb a politrucy Prawa i Sprawiedliwości mogą spokojnie wysyłać obowiązkowo wycieczki szkolne, ucząc maluchy jak pięknie jest umierać w imię ideałów i celów, wytyczanych przez polityków na wychodźstwie, siedzących właśnie przy kawie i ciastku nieopodal londyńskiego City…

Kolejny pomysł na film zaniósł już dziś znanego reżysera w niebezpieczne rejony mało komercyjnego ugoru. Scenariusz, inspirowany prawdziwą historią, napisał Mateusz Pacewicz.

Chwycenie się takiego scenariusza i takiej tematyki w ciągle jeszcze katolickiej Polsce zaskakuje po dwakroć, bowiem pije i do delikatnej kwestii mistyki wiary i do małomiasteczkowego schematu prostoty życia. Nie siedzę w głowie reżysera, ale myślę, że jednak zaważyły względy inne – lecz równie unoszące jego próżność (był przecież na oscarowej gali), by film taki nakręcić. Film, dodać trzeba, w założeniu mało komercyjny, nastawiony na widza ambitnego.

W polskim bagienku (co przecież wie Jan Komasa) pójście na wojnę z Kościołem katolickim jednych przyprawia o zawrót głowy, innych wprowadza w ekstazę (Gazeta Wyborcza i „opiniotwórcze” środowiska laickie) a samemu Kościołowi skutecznie ujmuje. Koniec końców autentyczna podobno historia stała się podwaliną pod to „dzieło”. Nie wiem, czy reżyser jest uprawniony do teologicznej dysputy nad odwiecznym pytaniem maluczkich: czy Bóg jest w sercu, czy tylko w kościele? Komasa wchodzi natomiast w buty rewolucjonisty, który prawi, że od dziś Jezusa nosi się w sercu zamiast na sztandarze, koloratka jest atrybutem społecznego posłannictwa, a nie władzy, natomiast boski plan istnieje po to, by go kwestionować i z pozycji człowieka (do tego nieuprawnionego do prowadzenia mszy) w sposób modernistyczny ubarwiać.

W pewnej małej wsi, znajdującej się w województwie mazowieckim mieszkał chłopiec o imieniu Patryk. Mając 14 lat zmagał się z rodzinną tragedią śmierci matki, zmarłej na raka mózgu. Przeżył depresję, doznał psychicznego załamania. W takim stanie ukojenie przyszło poprzez modlitwę i teatralne celebrowanie mszy w domu własnych dziadków. Mając 15 lat w ramach posługi za darmo pracował w kościele jako organista. Jego psychiczny stan pogłębiał się i wcielił się w rolę księdza we wsi Budziska. Księdza udawał przez niemal dwa miesiące: w tym czasie koncelebrował msze, zbierał na tacę, a nawet odprawił liturgię w Boże Ciało. Proboszcz o nic nie pytał bowiem nowy adept, który miał być u niego tylko czasowo, sprawował się wzorowo. Za każdym razem, kiedy wierni dawali mu pieniądze, przynosił je do proboszcza. Miał, jak na Budziska, nieco ekscentryczne metody – raz bowiem w ramach nawiązania do przypowieści o Arce Noego przyprowadził do kościoła krowę. Wierni w małej wsi zaskoczeni byli tym, że młody ksiądz pije z lokalną patologią i pali papierosy, jeździ po wsi autem w szalonym tempie, czy „pali gumę” na ręcznym hamulcu.

Pacewicz i Komasa odnaleźli chłopaka, a ten pierwszy jako dziennikarz opisał całą historię. Patryk, bo tak ma realnie na imię, dziś 27-latek jest zszokowany i zniesmaczony, że w tak perfidny sposób został zmanipulowany. Dziś uważa, iż przed zdjęciami ktoś powinien się do niego udać z pytaniem, czy może coś takiego zrobić. „Nikt tego nie zrobił, nie chodziło mi o żadne pieniądze. Chodziło o czyste o sumienie.” Przecież gdyby nie Patryk, jego choroba, to tego filmu by nie było…

By ominąć ewentualne pytania, na początku filmu pojawia się słowo, iż obraz jest inspirowany zdarzeniami, które miały miejsce… Bez podawania szczegółów…

Filmowy Patryk, grany znakomicie przez Bartosza Bielenię, zarysowany jest przez Jana Komasę w oderwaniu od swojego pierwowzoru (człowieka czasowo chorego psychicznie).

***

Daniel nie jest aniołem i grzecznym chłopakiem. Najpiękniejsze młode lata spędza w poprawczaku, gdzie poznajemy go jako zdemoralizowanego, nie rokującego na jakąkolwiek poprawę łobuza. Chłopak służy do mszy u rezydującego z posługą w zakładzie poprawczym księdza Tomasza. Młody ksiądz widzi w Danielu przebłyski człowieczeństwa i postanawia mu pomóc, rekomendując jego osobę do pracy na drugim końcu Polski. Chłopak ma się oderwać od złego środowiska i towarzystwa i to jest warunek na jego wyjście z problemów, które między innymi sam stwarza.  Daniel obiecuje poprawę, ale już po wyjściu z poprawczaka – w drodze do miejsca zatrudnienia – widzimy go kiedy ćpa, uprawia seks, pije – stąd jego dalsza droga staje pod znakiem zapytania. Docierając do celu, chłopak idzie w kierunku zabudowań fabrycznych tartaku drzewnego lecz zawraca i maszeruje na plebanię miejscowego kościoła, mając schowany atrybut w postaci kupionej kiedyś sutanny. Zachodzi do księdza proboszcza oznajmiając, że jest w drodze po dopiero co po skończonym seminarium w Warszawie.

Proboszcz tej małej wsi jest jej wyrocznią, ale nie posiada żadnej osobowości, za to w życiu prywatnym zmaga się z chorobą alkoholową, co powoduje, że czasowo musi szukać zastępstwa. Akurat idealnym do tej roli staje się młody ksiądz Daniel – przebieraniec. Daniel wchodzi w buty pasterza bogobojnych owieczek. Tym niemniej w chwilach wolnych raczy się alkoholem, ćpa narkotyki, uprawia nawet seks z poznaną parafianką, nie widząc w tym sprzeczności nawet w roli, jaką obecnie odgrywa.  Odprawia mszę nie będąc księdzem, przekazuje wiernym treści, w które sam nie wierzy, okłamuje wszystkich naokoło, drwi, żartuje, bawi się uczuciami prostych ludzi, przywiązanych do swojej ziemi.

Dochodzi nawet do tego, że pod nieobecność proboszcza łagodzi lokalny konflikt, związany z tragedią śmierci młodych ludzi. Zginęli oni oraz kierowca drugiego samochodu. Tajemnicą małej miejscowości jest to, że w aucie jechało kilkoro pijanych młodych krajan, a za katastrofę obwiniono szofera drugiego samochodu. Lokalna społeczność posunęła się nawet do niegodziwości – człowiek ów nie został pochowany.

Daniel-przebieraniec naucza jak łagodzić konflikty, jak przebaczać, jak dalej żyć z traumą straty bliskich. Stosuje przy tym metody socjotechniczne, które bardziej pasują trenerom personalnym, czy przywódcom sekt, niż katolickiemu księdzu. Daniela dekonspirują jego mentor, ksiądz Tomasz jak i dawny kolega z poprawczaka, który przyjeżdża szantażować przebierańca, chcąc pieniędzy. Ksiądz Tomasz próbuje nakłonić podopiecznego, by wrócił z powrotem do poprawczaka i nie odprawiał już ostatniej mszy. Staje się inaczej i niby-ksiądz Daniel odchodzi z parafii jako mistyk – zostawiając po sobie wieczną pamięć o nietypowych metodach sprawowania posługi. (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

luty 2020 

One thought on “Boże Ciało (2)

  • 23/10/23 o 19:28
    Permalink

    Polskie filmy są coraz bardziej gówniane i hurra-bogo-ojczyźniane, to prawda. Nie ma nad tym żadnej kontroli i dlatego rekordy popularności bije “Zielona granica” i tym podobne przeciwrozumne, antypolskie potworki z wierzchu jeno antypisowskie, a w środku żydowsko perfidnie antypolskie.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*