Biedaszyby to kompromitacja władzy

Jarosław Wielokrop: Dwudziesty pierwszy wiek, Polska, środek cywilizowanej Europy. Jak to możliwe że w tym miejscu na ludzi, którzy chcą uczciwie zarabiać pieniądze, nasyła się policję i traktuje jak kryminalistów?
Grzegorz Wałowski: Właśnie, jak to możliwe? Wróćmy do 1989 roku, który to zapoczątkował zmianę ustroju, ze szczególnym uwzględnieniem „wałbrzyskiego górnictwa”.  Za rządu Tadeusza Mazowieckiego postawiono owe górnictwo w stan likwidacji z końcem 1990 roku. Argumentem do dalszej „restrukturyzacji” górnictwa było stwierdzenie, że wałbrzyskie kopalnie nigdy nie osiągną takich kosztów wydobycia, do których społeczeństwo nie musiałoby dopłacać.
W zasadzie ten czynnik spowodował przy okazji „wyzerowanie pokładów bilansowych” z punktu widzenia ekonomii. Ponieważ węgiel przypowierzchniowy występuje nadal na obszarze Niecki Śródsudeckiej, według linii Nowa Ruda – Wałbrzych, powstały biedaszyby.
Wielu pyta, ale co to są biedaszyby?  To zjawisko społeczno-gospodarcze, czyli polska bieda i pokopalniane tereny, zagospodarowane w sposób nielegalny, czyli bez koncesji. Bo dochodzi do eksploatacji złóż węgla przez kopaczy, czyli biedaszybników, własnymi siłami fizycznymi.
JW: Ale przecież skoro państwo nie chce wydobywać węgla, to dlaczego nie może go wykopać jakaś osoba prywatna?
GW: Tak jest skonstruowane prawo geologiczno-górnicze, że ma odstraszać potencjalnych eksplorerów kopaliny energetycznej, tym bardziej na terenach prywatnych. Ta ustawa nie jest adekwatna do dzisiejszych realiów i chyba nigdy nie była. Ona dotyczy przecież potężnych zakładów górniczych. To co myśmy zaproponowali, jako biedaszyby, to wzór amerykański, czyli mam ziemię na której występuje węgiel i po opłaceniu koncesji za eksploatację robię z nim co chcę. A starosta powiedział nam, że zaraz tu mafia ze wschodu będzie. Szczęki nam opadły… Ale teraz już wiem, co miał na myśli. Mechanizm jest bardzo prosty, choć rozszyfrowanie go zajęło mi parę lat. Biedaszybnicy kopią nielegalnie, urobek trafia do Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej za pośrednictwem… sądu. Miasto jest opalane za totalną darmochę. Kto na tym zyskuje? Nie wspomnę już o tym, że w PEC-u handlowano węglem czy miałem z… biedaszybów.
Kopacz otrzymuje wyrok (przeważnie grzywna, 500 zł). Trzeba zapłacić, albo odsiadka za kratami. Co robią ci, co posiadają rodziny? Idą kopać, by zarobić na kary i tak koło się zamyka. Już wiesz, po co mi były potrzebne wyroki?
Oczywiście skierowałem sprawę do prokuratury. No i się zaczęło, ale to ujawnię najwcześniej za parę lat…
Miasto jest cholernie skorumpowane, zwłaszcza urzędasy i funkcjonariusze. Ale przygotowałem prowokację tak konkretną, że o dziwo na biedaszybach – biedaszyby zarobią. Mam na myśli odszkodowanie minimum 5 milionów złotych. Nie, nie pomyliłem się. Maksymalny pułap to 15 milionów. Właśnie o to walczymy, bo miasto odwołało się w formie ostatecznej możliwości, czyli kasacji.
JW: A jak w ogóle zaczęła się Twoja przygoda z wałbrzyskimi biedaszybami?
GW: Zanim opowiem, to mała dygresja do obozów pracy na terenie  południowej Italii. W latach 2003-2004 dość głośno o tym było w mediach krajowych. Ja to przeżyłem nieświadomie w okolicach Rzymu i Neapolu. Będąc tam na zbiorach owoców i warzyw w temperaturze czterdziestu stopni w polu miałem już dosyć robienia za niewolnika. Ale cel, którym się kierowałem – to zarobić na studia i dalej je kontynuować. Musiałem wówczas zrezygnować ze studiowania na trzecim roku z powodu braku finansów.
Słyszałem o biedaszybach i słynnych haraczach za wydobywanie urobku, co nie ukrywam – było odstraszające, by wejść w ten temat – ale zaryzykowałem. Właśnie po tym, jak otrzymałem naukę życia we Włoszech, postanowiłem wejść w biedaszyby. No i się zaczęło!
To prawda, że jeśli włożysz kij w mrowisko to będziesz w nim, lecz nie czas teraz opowiadać o bandyckim świecie patologii. Nawet funkcjonariusze byli w to zamieszani. To sobie rezerwuję na książkę, która powstanie, a zbierany materiał weryfikuję od 2004 r. Krótko mówiąc postanowiłem uregulować ten chaos biedaszybniczy i stworzyć Stowarzyszenie „Biedaszyby”,  jako formę prawną organizacji.
Przetarliśmy każdy szczebel władzy, począwszy od Prezydenta Wałbrzycha, skończywszy na Ministerstwie Gospodarki – obecnie negocjujemy z premierem, bo reszta polityków nie jest władna do czegokolwiek.
JW: Mam wrażenie, że w pewnym momencie jedynym waszym sojusznikiem były media. I to niekoniecznie z Polski. Jakim cudem coś, co bulwersuje opinie publiczną na Zachodzie, u nas przechodzi bez echa?
GW: Media krajowe wypaczają obraz zjawiska biedaszybów, natomiast media zagraniczne są w nieustannym zachwycie – z odrobiną szoku! Zastanawiają się, w jaki sposób można upodlić człowieka i nie wyciągać konsekwencji, wręcz jeszcze respektować prawo w postaci policji i straży miejskiej, że o sądach nie wspomnę!
Czy u nas przechodzi bez echa? Myślę, że nie. To po prostu kompromitacja każdej władzy. Ponieważ jest to „posag” po 1989 i decyzji Mazowieckiego. Bardzo niewygodny.
JW: Pamiętam, że biedaszybnicy stali się bohaterami „antyszczytu” antyglobalistów w Warszawie w kwietniu 2004 roku. Jednak po manifestacji to środowisko odwróciło się od was plecami…
GW: Owszem, zaistnieliśmy medialnie z  wielkim wystrzałem. Osobiście trzymałem transparent w ręku, idąc na czele manify. Lecz była to tylko informacja dla wielkich tego kraju, że jest coś takiego jak biedaszyby. Nikt się od nas nie odwrócił plecami, wręcz przeciwnie. Jesteśmy cały czas w kontakcie choćby z redakcją Innego Świata i w razie potrzeby antyglobaliści się pokazują w Wałbrzychu, ale pytanie – po co? Po to, aby rzekomi aktywiści z tak zwanej „nowej lewicy” przypisali sobie całość imprezy i wypinali pierś po odznaczenia? Mnie to nie interesuje!
JW: Biedaszyby okazały się dla Ciebie szansą na własny rozwój…
GW: Wkraczamy w przyszłość, którą obecnie zaczynam kreować poprzez autorski program „Innowacyjny Region”. Biedaszyby są elementem tego przedsięwzięcia. Więcej informacji umieszczam na swojej stronie www.grzegorzwalowski.pl
To dzięki biedaszybom ukończyłem studia inżynierskie, magisterskie, a obecnie doktoryzuję się w Politechnice Opolskiej w Katedrze Inżynierii Procesowej. Pomimo zatracenia się moralnego, bo to jest cena, jaką zapłaciłem za biedaszyby (obecnie posiadam cztery prawomocne wyroki za całokształt „wałbrzyskiego węgla”) – realizuję zamierzone plany. Owszem, doktorat upatruję przez pryzmat biedaszybów i tu muszę już zamilknąć, bo sprawa jest w sferze hermetycznych działań w świecie nauki. Ale dodam, że jestem jedynym, który już podjął penetrację terenu badawczego i dysponuję materiałami zbyt interesującymi, zwłaszcza dla wielkiego przemysłu karbochemii niekonwencjonalnej. Wszystko w swoim czasie …
JW: Twój znajomy reportażysta-społecznik, Lech L. Przychodzki,  na pytanie – na czym polega fenomen biedaszybów, odpowiedział: „Na tym, że oni naprawdę są fenomenem. Czymś nieprzekładalnym na warunki nie-polskie”. Podobnych problemów faktycznie nie ma za granicą?
GW: Bardzo szanuję Lecha i cenię za wolność i poglądy. On miał nieraz okazję przyjrzeć się temu, co tu się wyprawia i jako obserwator niezależny stwierdził, że biedaszyby to potencjał dla ludzi myślących. Jako wykładowca uczestniczył z ramienia wileńskiego Infopolu w debacie popularno-naukowej tu, w Wałbrzychu i z niesmakiem zauważył, że jest zbyt wielu „cwaniaków”, którzy tylko czekają, aby zaistnieć medialnie – chcąc zarobić monetę na naszych inicjatywach.
Zagranica żyje zupełnie czymś innym, tam rządzą potężne korporacje, które wspierają organizacje rzekomo ekologiczne, a w następstwie osiągają przeforsowanie swoich interesów.
JW: A propos zagranicy – kiedy w Zagłębiu Ruhry likwidowano kopalnie, władze lokalne już 20 lat wcześniej wiedziały o tym i zastanawiały się, jak uratować miasta. A w Wałbrzychu?
GW: W Polsce zniszczono wałbrzyskie kopalnie, natomiast za granicą zabezpieczano je, aby w każdej chwili uruchomić. Tak zrobili nawet bracia-Czesi tuż za polską granicą!
JW: Czy według ciebie to zabiło Wałbrzych i okolice?
GW: Wałbrzych obecnie zmienił oblicze na dwa światy. Jeden to patologia, nędza i ubóstwo. Drugi to biurokracja. Tutaj już nie ma wielkiego przemysłu, który żywił wszystko. Natomiast poza Wałbrzychem rozwija się agroturystyka, z uwagi na walory krajobrazu.
JW: Podczas swojej prezydentury, Lech Kaczyński ułaskawił biedaszybników. Czy od tej pory cokolwiek zmieniło się w sposobie ich traktowania przez wymiar sprawiedliwości?
GW: Nikogo nie zdążył ułaskawić, tylko rozpoczął procedurę ułaskawienia. Osobiście to pilotowałem. Niestety wypadek samolotu spowodował przerwanie kolejnych kroków.
Wszystko trzeba zaczynać od nowa…
Wierzę w to, że jeszcze nadejdzie taki dzień, gdzie biedaszybnicy nie tylko zostaną ułaskawieni, lecz odznaczeni za bohaterstwo. Ponieważ każdy z nich już jest żywą legendą, która docenia wartość człowieczeństwa.
JW: Niedawno Wałbrzychem przestał rządzić Piotr Kruczkowski, którego Stowarzyszenie „Biedaszyby” wpisało na swoją „czarną listę”. Myślisz, że to coś zmieni?
GW: Nie ukrywam, iż przed ponownymi wyborami prowadziliśmy negocjacje z bardzo przyzwoitym człowiekiem, który dotychczas stanowił zagrożenie dla skompromitowanego aparatczyka Platformy Obywatelskiej. Ostatecznie – myśleliśmy – jeśli nas oszuka, to pewnie zaszczyci swoją osobą „czarną listę”? Przypomnę, iż lista posiada swą „magię”, bo każdy kto się tam pojawi, to w jakichś okolicznościach jest moralnie wykluczony z życia, nawet polityki – np. słynny senator RP – Roman Ludwiczuk (senator musiał opuścić szeregi PO w atmosferze skandalu po ujawnieniu kompromitujących nagrań  rozmowy z wałbrzyskim samorządowcem. W ujawnionych fragmentach tej rozmowy pojawiały się propozycje obsadzania stanowisk – przyp. JW). Ale też koniec końców nie poparliśmy nikogo!!! Bo nikt serio nie widział problemów ludzi, a jeden z kandydatów PO chciał wałbrzyszan po prostu… przenieść hurtem do Wrocławia… (śmiech).
JW: Czego Wam życzyć? Normalności?
GW: Zawsze mawiam swoim kompanom, że co nas nie zabije, to nas umocni. Może zbyt brutalne, ale jakże trafne! Wszyscy jesteśmy z węgla, warto się nad tym zastanowić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*