Białorusini, nie dajcie się namówić na takie „lepsze jutro”!

W tle rzeczywistość powyborcza. „Pandemia” covid-19 trwa w najlepsze, ale władze raczej nie myślą o jesiennym zamykaniu całej gospodarki i dalekowzrocznie przewidują powrót dzieci do szkół. Jak będzie – zobaczymy. W rodzinie Prawa i Sprawiedliwości „huczek”! Starły się frakcje wewnątrz obozu! Wpierw liderzy Solidarnej PolskiPorozumienia: Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin mieli odmienne zdanie, co do przeprowadzenia wyborów w maju i głosowania korespondencyjnego.

Wolta, według prezesa Jarosława Kaczyńskiego, miała kosztować usunięcie wszystkich ministrów Gowina z rządu. Koniec lipca, miesiąca wakacyjnego przynosi rekonstrukcję rządu i pewne sprawdzenie szeregów. Największym przeciwnikiem powrotu prezesa Porozumienia do rządu jest szef klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, Ryszard Terlecki. On Gowina wręcz nie znosi. Terlecki krytykuje reformę szkolnictwa wyższego, którą jako wicepremier i minister nauki przeprowadzał w ostatnich latach Jarosław Gowin. Koalicjanci maja stracić (Solidarna Polska odpowiada za Ministerstwo Sprawiedliwości i Ministerstwo Środowiska, Porozumienie za Ministerstwo Rozwoju i Ministerstwo Nauki). Medialną zasłoną dymną jest też zapowiedź Zbigniewa Ziobro (minister sprawiedliwości) nt. złożenia wniosku o wypowiedzenie przez Polskę konwencji stambulskiej.

Zaczynają się światopoglądowe gierki bez znaczenia, a w grę chodzi tylko „huczek”, ewentualnie później wrzaski lewicy liberalnej i środowisk LGBT. Mamy konstytucyjny zapis, gwarantujący wszystkim równość. Konwencja stambulska w pierwowzorze miała dotyczyć zwalczania przemocy wobec kobiet – każdy wie, że nie ma zgody na przemoc w stosunku do kobiet i dzieci. Polskie prawo i bez konwencji ma odpowiednie restrykcje za przemoc. Nie popieram rekomendacji komitetu konwencji stambulskiej, które w tym roku rekomenduje wprowadzenie perspektywy gender w zapisach państw, jakie podpisały tę konwencję, to nie ma niczego wspólnego z przemocą wobec kobiet.  Po co jakieś dodatkowe prawa dla różnych grup osób? By zamącić? By utrudnić egzekwowanie prawa podstawowego? Jeśli ktoś się urodził jako kobieta (ma odpowiednie narządy) jest kobietą, jeśli ma męskie narządy jest mężczyzną, rodzinę tworzą kobieta i mężczyzna – taka jest natura i tak niech zostanie. Nie widzę uzasadnienia dla żadnych dodatkowych konwencji, kart etc. Przestrzegajmy praw, które od lat obowiązują wszystkich obywateli tego kraju. To wystarczy.

Przywódcy 27 państw członkowskich zatwierdzili wieloletni budżet na lata 2021-2027 i Fundusz Odbudowy, które mają w sumie wynieść 1,824 bln euro. Ilość pieniędzy, przypadająca na poszczególne kraje, wynika przede wszystkim z przyjętych wspólnych dla wszystkich członków Unii kryteriów, a tylko te końcowe kilka procent podlega rzeczywiście negocjacji.  Budżet dla Polski na lata 2021-27 byłby z pewnością mniejszy niż w latach 2014-2020, gdyby nie pandemiczny lockdown (ca 93 mld wobec obecnych 105 mld euro). W roku 2019 składka Polski do UE wyniosła ponad 5 mld euro i w dłuższym okresie będzie rosnąć – wraz ze wzrostem poziomu gospodarczego kraju. Zatem w latach 2021-27 może sięgnąć w sumie blisko 40 mld euro (albo i więcej). Wyliczając więc przewidzianą na ten okres sumę uzysku netto dla Polski, kwotę tę należałoby odjąć od uzyskanych już niby na szczycie szacowanych ca 124 mld euro (pomijając pożyczki), a wtedy robi się w sumie raptem „tylko” nieco ponad 80 mld euro. Kwoty, które przewidziano dla Polski, nie są nigdzie w tym momencie podane publicznie. Dokumentów w tej materii nie ma. Prawdopodobnie są to ustalenia, które zapadły za zamkniętymi drzwiami. Powstał już specjalny dokument który podsumowuje unijny szczyt. Wnioski sformułowano również po polsku, a dokument dostępny jest w serwisie internetowym Rady Europejskiej. Na żadnej z 68 stron dokumentu nie pada ani razu kwota przyznana Polsce, o której premier Mateusz Morawiecki zdążył już powiedzieć mediom. Co więcej, nie pada też wzmianka o żadnym innym kraju i kwotach, przez te państwa wynegocjowanych. Cały prawdziwy deal wyjdzie na jaw dopiero w styczniu 2021, wtedy właśnie rozpocznie się wdrażanie wieloletnich ram finansowych. Do tego czasu budżet czeka jeszcze kilka etapów. To, czego jednak już teraz możemy być pewni, to zmiana sposobu wydawania środków.

Chodzi o przesunięcie środków z obszarów strukturalnych na bezpieczeństwo, badania i rozwój. Teraz Unia idzie w stronę konkurencyjności i rozwoju nowych technologii. Polski premier ogłosił, że „w porozumieniu nie ma bezpośredniego połączenia pomiędzy praworządnością a środkami budżetowymi”. Ale jednak jest. I taki zapis rzeczywiście znalazł się w konkluzjach szczytu. „Po raz pierwszy w europejskiej historii nasz budżet będzie w jasny sposób powiązany z naszymi klimatycznymi celami, po raz pierwszy poszanowanie dla praworządności jest decyzyjnym kryterium dla wydatków budżetowych” – mówił wprost na oficjalnie podsumowującej szczyt konferencji prasowej Charles Michel. „Zapisy o praworządności zostały wzmocnione. Jest bardzo jasne zobowiązanie do ochrony rządów prawa. W przypadku naruszenia zgłosi je Komisja i decyzja zostanie podjęta w głosowaniu większością kwalifikowaną” – stwierdziła po szczycie przewodnicząca KE, Ursula von der Leyen. Morawiecki i Orbán, kierując przekaz do swoich wyborców i wyznawców wielkiego sukcesu zapominają, że to, co kto dostanie, okaże się dopiero, gdy na koncie pojawią się pieniądze – dziś za wcześnie na otwieranie drogiego szampana! (Cdn.)

Roman Boryczko,

lipiec 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*