Atraktory kontra wirtualne pieniądze (7)

 

Część druga: WIRTUALNE PIENIĄDZE [3]

 

 Świat zmierza ku bezlikowi walut.

Alvin Toffler

 

Odwaga składania zamówień i kreowania pracy osoby, która to zamówienie zrealizuje, jest związana przede wszystkim ze świadomością stanu konta i obawami znalezienia się poniżej kreski. W systemach LETS nowo wstępujący członkowie otrzymują wirtualną kartę kredytową w postaci kredytu społecznego zaufania i mogą natychmiast kreować wartość dodaną poprzez składanie zamówień na dostępne w systemie produkty i usługi. W wyniku zamówienia kreującego czyjąś pracę, u zamawiającego powstaje zobowiązanie do świadczenia pracy. Te zobowiązania łączą ludzi, gdyż można je spłacać wyłącznie na lokalnym rynku.

Model LETS został powielony od czasu jego opracowania w setkach ośrodków, w większości zamożnych krajów świata. Sprawdzony w różnorodnych warunkach miejskich i wiejskich, posiada jedną znakomitą cechę: zapewnia lokalność wymiany i handlu i nie wyciekanie energii pracujących ludzi z obszaru, w którym żyją i produkują towary oraz usługi.

W pierwszych systemach LETS z początku lat osiemdziesiątych nie wszystkie operacje dawało się przeprowadzać w pamięci komputerów. Piętą achillesową ówczesnych systemów była informacja marketingowa – którą trzeba było drukować na papierze i regularnie wysyłać do wiadomości wszystkim członkom.

W dobie powszechności Internetu ta niedoskonałość systemów alternatywnych pieniędzy całkowicie znika, gdyż aktualne informacje o dostępnych towarach i usługach każdy członek może znaleźć w przestrzeni wirtualnej swojego domowego komputera czy telefonu komórkowego. W niedalekiej przyszłości magnetycznych kart kredytowych obsługujących alternatywne obiegi, alternatywne pieniądze będą w 100% wirtualne – uwolnione od ciężaru materialnego nośnika. Nic też już dziś nie stoi na przeszkodzie, aby czytnik magnetycznych kart kredytowych znajdował się w każdym sklepie.

Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim możliwość odłączenia się od atraktora na powstałych w ten sposób, wirtualnych rynkach, które mnożą się na świecie w tempie zdumiewającym. Dwa prywatne, elektroniczne domy clearingowe obsługują od niedawna w Japonii ewidencję specjalnej waluty, zwanej Hureai Kippu, której posiadanie zapewnia dostęp do obsługi medycznej. Rynek Hureai Kippu, oparty na amerykańskiej koncepcji time-money, pożytecznie dla Japończyków koegzystuje z rynkiem Jena, świadcząc usługi o wyższym standardzie, a korzyści z istnienia tej nowej waluty odnoszą zwłaszcza osoby starsze wiekiem, które otrzymują w Hureai Kippu przekazy od swoich dzieci, mieszkających w innych częściach kraju.

Znamieniem tej tendencji jest także polityka rządu Japonii wobec eko-walut. Japońskie Ministerstwo Handlu Zagranicznego i Przemysłu (MITI) ogłosiło niedawno, że przyszła strategia rozwoju Japonii będzie się opierać na wyspecjalizowanych, regionalnych rynkach, posługujących się własnymi eko-pieniędzmi. Cztery pilotażowe systemy tego typu zostały przetestowane w ubiegłych latach, a wyniki pilotażu były tak obiecujące, że w roku 1999 powstało w Japonii kolejnych czterdzieści systemów eko-walut. Wsparcia tego rodzaju przedsięwzięciom udzielają największe japońskie przedsiębiorstwa, m.in. NTT i Oracle Japan.

Z wiadomości napływających z różnych stron świata wynika, że wolna informacja pokonuje wszelkie ograniczenia. Wprawdzie niewidoczny gołym okiem mur przepisów, za którymi skrywa się atraktor, jest trudniejszy do obalenia niż Mur Berliński, pęka on jednak systematycznie w zaciszu domowych pracowni, przy szumie komputerów.

Globalna przemiana muru w jego brak jest tuż, tuż, z czego coraz częściej zdają sobie sprawę ekonomiści i prognostycy. Narzędziem tej przemiany jest właśnie rozciągnięta nad naszymi głowami, wirtualna przestrzeń, będąca zbiorową świadomością wszystkich ludzi.

W przestrzeni tej znajduje się miejsce nie tylko na rzetelną informację o produktach i usługach, jakie ludzie mogą sobie świadczyć nawzajem, ale także miejsce na elektroniczne rejestrowanie wszystkich transakcji, jakie ludzie przeprowadzają. W tych warunkach stopień identyfikowania osób, biorących udział w każdej transakcji, jest tylko kwestią przyjętej umowy.

W większości istniejących na świecie systemów wirtualnych pieniędzy, jawność życia ekonomicznego ich członków obejmuje saldo i łączną sumę obrotów – tajemnicą są natomiast objęte poszczególne transakcje. Wydaje się, iż to dopiero początek jawności życia ekonomicznego ludzi na świecie i że lokalne systemy wirtualnych pieniędzy są zaledwie wprawką służącą wypracowaniu bardziej przyjaznych człowiekowi, a zarazem sprzyjających przyrodzie, systemów wymiany dóbr, usług i wiedzy.

Wraz z poszerzaniem skali lokalności i budowaniem wirtualnych systemów tematycznych lub o zasięgu regionu czy całego kraju, rosnąć będzie musiała skala jawności życia ekonomicznego ich członków. Pieniądz przestanie być anonimowy, a przez to nie będzie go można ukraść, ani nim spekulować. Cóż bowiem przyjdzie złodziejowi z kradzieży stanu czyjegoś konta, albo spekulantowi z posiadania środków, za które towary i usługi może nabyć tylko określona osoba.

Wirtualne rynki, będące w istocie elektronicznymi domami clearingowymi, są niewątpliwie przyszłością zglobalizowanego świata. Ten poziom demokracji zapewnia obywatelom globalnej wioski wolność wyboru miejsca pochodzenia nabywanego towaru lub usługi, oraz możliwość wyboru alternatywnych rynków zbytu na świadczoną przez nich pracę. Poprzez decyzję wyboru rynku można także świadomie i bezpośrednio, codziennymi zakupami, wyrazić własne sympatie polityczne i udzielić wsparcia preferowanym funduszom.

Wirtualne pieniądze czynią rewolucję także w świecie marketingu i reklamy. Sens wielkich kampanii reklamowych znika, gdy ważnym dla ludzi kryterium wyboru towarów staje się lokalne pochodzenie towaru lub udział producenta w popieranym przez kupującego przedsięwzięciu publicznym.

Nowoczesne formuły marketingowe oparte na alternatywnych pieniądzach polegają na zbieraniu przez agencje reklamowe funduszy na akceptowane przez reklamodawców cele. Nośnikiem reklamy są najczęściej krążące w obiegu pieniądze. Modelem takiej formuły jest opracowany w Irlandii system ROMA, który został przetestowany w 1999 roku w irlandzkiej miejscowości Balluhaunis, czy amerykańskie systemy SHARE, które ułatwiają start wielu popieranym społecznie przedsięwzięciom.

Transformacja systemu pieniężnego jest nieodzowna i od pewnego czasu, dzięki nowym technologiom, wreszcie możliwa. Ta nieodzowność jest wynikiem wielkiego marnotrawstwa energii, jakie odbywa się w świecie rządzonym przez prawa kapitalizmu. Ludzie coraz więcej pracują, bo coraz więcej kosztuje utrzymanie tego, co mają. Członkowie najzamożniejszych społeczeństw zmuszani są do niezwykle wydajnej pracy kredytami, które muszą regularnie spłacać. Podjęte wobec kredytodawców zobowiązania są jak kule u nogi – noszone często przez całe życie, w dużym dyskomforcie psychicznym. Na rynku globalnych atraktorów te obciążenia z roku na rok są większe, stanowiąc rosnącą cenę zamożności.

Wiedzą o tym nie tylko pojedynczy ludzie, ale i całe narody. Ogromny nawis obciążeń wynikających ze spłaty kredytów więzi w klinczu umysłowym cały naród amerykański i wiele społeczeństw dobrobytu. Stosunek udzielonych kredytów do zdeponowanych oszczędności w wielu najbogatszych krajach oscyluje wokół proporcji 20:1, co oznacza, że rezerwy banków kończą się, gdy 5%  ich klientów zgłosi się po wypłaty.

Wizja krachu rujnującego wypracowane renty i dywidendy jest prawdopodobna, a nawet całkiem realna – zwłaszcza w obliczu upowszechniania się prostych metod służących odłączaniu się od dolarowych obiegów, z czego z rosnącym niepokojem zdają sobie sprawę członkowie establishmentu najbogatszych krajów, czyli ci, którzy mają najwięcej do stracenia. Jak to bowiem świetnie wyraził Norwid w wierszu Fatum, świat jest na szczęście tak urządzony, że daje biedakom szansę „odejrzenia nieszczęściu” kapitalistycznych pieniędzy.

Wbrew rozpowszechnionemu mitowi, że w modelu amerykańskim spełniło się oto marzenie ludzkości o doskonałym ustroju, który właśnie się zrealizował, wielu ekonomistów sądzi, iż dalsze utrzymywanie tego systemu w pełnej sprawności jest największym zagrożeniem dla ludzkości.

System ten jest nastawiony na wzrost i tanienie produkcji, na eksport własnych pieniędzy poza granice i na jak najdroższe sprzedawanie tego, czego kopiowanie kosztuje prawie nic – wiedzy. Cenę powielania tego systemu płaci środowisko biologiczne planety – w tym również człowiek jako istota – eksploatowane ponad potrzebę i miarę.

Wirtualne pieniądze są sposobem „odejrzenia nieszczęściu” i wcale nie chodzi o wytykanie wad jakichkolwiek ustrojów. Jesteśmy już w dużej mierze pełnoprawnymi obywatelami „globalnej wioski” i nie będziemy odgryzać sobie łapy. Nieuchronny postęp techniki spowoduje jednak, że wkrótce także Polacy dostąpią udziału w lokalnych, regionalnych, bądź specjalizowanych (np. obrońców praw zwierząt lub przeciwników towarów z jakiegoś konkretnego rejonu) systemach wymiany towarów i usług, rozliczanych przy pomocy wirtualnych pieniędzy. Innymi słowy, będziemy mogli wkrótce wybierać waluty i rynki, na jakich zarabiamy i wydajemy pieniądze.

Specjaliści twierdzą, iż na rynkach będzie równolegle obecnych kilka walut. Plastikowa karta magnetyczna może obsługiwać je wszystkie naraz w sposób identyczny, jak obsługuje obecnie jedną. Będzie po prostu zawierać równoległy dostęp do rejestru kilku walut, a klient, poprzez wyspecjalizowane domy rozliczeniowe, będzie miał wreszcie możliwość kreowania wartości dodanej tam, gdzie sobie tego życzy, poprzez popieranie waluty, która najlepiej służy preferowanym przez niego celom i ideom. W ten sposób, poprzez codzienne zakupy, ludzie będą mieli realny wpływ na politykę.

W alternatywnych modelach ekonomicznych obejmujących cały świat rysuje się koncepcja powiązania waluty światowej z przyznawanymi poszczególnym krajom limitami produkcji energii ze źródeł nieodnawialnych. Limity te byłyby dzielone na poszczególne kraje w proporcji do uzgodnionych limitów populacji. Obszary oszczędzające energię, zachowujące zrównoważony rozwój, mogłyby ją sprzedawać obszarom wysoko uprzemysłowionym, konsumującym dużo energii, zyskując środki na zrównoważony rozwój na mniejszych obrotach.

Koncepcje te wydają się mrzonkami w odniesieniu do jednego, globalnego rynku, gdy jednak rynków będzie wiele, jak dziś programów telewizyjnych, a wybór rynku, do którego się należy, będzie należeć do konsumenta, który stanie się prawdziwym podmiotem gry politycznej – układ sił politycznych w świecie może się diametralnie zmienić, a decyzje globalne, które dziś wydają się mrzonkami, nabiorą zupełnie innego charakteru. To właśnie przez przynależność do tej czy innej sieci sprzedaży będzie można wybierać polityczne opcje. Wybory odbywałyby się codziennie – w wirtualnym świecie zakupów.

Wirtualnych rozliczeń nie powstrzyma żaden urząd skarbowy, gdyż prawem użytkowników Internetu jest wymieniać informacje na każdy temat, także podejmowanych względem siebie samych zobowiązań. Wirtualne pieniądze są sposobem realizowania wizji zrównoważonego rozwoju świata poprzez wykorzystanie światowej sieci telekomunikacyjnej, która nie zna granic, ceł, ani barier obyczajowych i która rozwija się tak dynamicznie, gdyż ludzie, zwłaszcza młodzi i bardzo młodzi, coraz lepiej czują i rozumieją, że przestrzeń ta daje możliwości, jakie nie istniały nigdy dotąd. Są to nieograniczone możliwości wymiany doświadczeń, współpracy i zbiorowego, niezwykle efektywnego myślenia.

To właśnie dzięki takiemu myśleniu i współpracy wielu ludzi z różnych stron świata tworzony jest nowy paradygmat, także w gospodarce, uwzględniający zbiorową świadomość Internetu i wiedzę coraz większej rzeszy ludzi o byciu jej cząstką. Wyzwanie w sam raz na początek wieku i nowej ery.

 

Krzysztof Lewandowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*