Atraktory kontra wirtualne pieniądze (4)

 

Część pierwsza: ATRAKTORY [4]

 

            Wyobraźmy sobie istotę ludzką przeskalowaną tak, że jest dwa razy większa, przy zachowaniu swoich proporcji: jest to struktura, która załamie się pod ciężarem własnych kości. Skala jest ważna.

James Gleick: Chaos

 

O tym, że handel prawem autorskim jest bardzo niekorzystny dla polskiego bilansu handlowego, nikt nie mówi głośno. Mówi się natomiast i czyni dużo w kwestii wydłużania okresów ochrony praw autorskich i poszerzania zakresu ich obowiązywania. Paradoks polega na tym, że każda ustawa zbliżająca RP do standardów światowych w tej dziedzinie, jest dla nas w wymiarze gospodarczym bardzo niekorzystna. Na dobitkę, rokowania na przyszłość są jeszcze gorsze, bo w pobliżu atraktorów mieści się większość znaczących laboratoriów i placówek badawczych świata. Aby uzyskać dostęp do wiedzy, która właśnie tam się rodzi, bo tam krąży najwięcej pieniędzy na badania, będziemy musieli coraz więcej dochodu narodowego przeznaczać na trademarki, copyrighty, patenty, znaki zastrzeżone i licencje. W tym obszarze deficyt bilansu handlowego będzie z roku na rok coraz większy.

Obok wymienionych, istnieją jeszcze – schowane przed bilansującym spojrzeniem makroekonomisty – transfery pieniędzy na pokrycie praw autorskich, ukrywające się w opatentowanych częściach sprowadzanych maszyn, w opatentowanych związkach chemicznych, będących składnikami proszków, leków, jedzenia czy kosmetyków, w nowoczesnych formułach produkcyjnych, umożliwiających wygrywanie przetargów, praktycznie we wszystkim, o czym tylko pomyślimy. Nawet w polskim mleku od krowy, bo wiadro i ręce też zwykle myje się jakimś specyfikiem zawierającym opatentowane formuły chemiczne. Część dochodów ze sprzedaży mydła spływa więc i do kieszeni chemika, który je wymyślił. Większość tych pieniędzy opuszcza nasz kraj.

Polskie prawo autorskie coraz lepiej stoi na straży pogłębiania naszego ujemnego bilansu handlowego. Pod naciskiem światowych liderów w produkcji oprogramowania i nagrań powstały już w Polsce organizacje lobbystyczne, wyposażone w szczególne uprawnienia kontrolne, które skuteczniej niż dawniej strzegą spływu pieniędzy z tytułu praw autorskich. Po wielkich kampaniach typu public relations, jakie odbyły się w Polsce przeciwko piratom komputerowym, po nowelizacjach prawa autorskiego i zapowiedziach jego dalszego rozszerzania, możemy śmiało twierdzić, że dobijamy do światowego standardu w tym względzie. Czy nasi parlamentarzyści mają jednak pełną, zobrazowaną liczbami świadomość, że zbilansowana struga pieniędzy opuszczających z tego tytułu nasz kraj będzie w przyszłości jeszcze większa?

Zdezorientowani szybkimi zmianami ludzie czują, że coś się nie zgadza w ogólnym bilansie energetycznym pracującego człowieka. To „coś” wyłania się z coraz częściej stawianego pytania, jaki sens, poza zarabianiem pieniędzy, ma dla nas nasza własna praca. Czy rozwój cywilizacji ma się opierać wyłącznie na kryteriach zysku? A jeśli tak, to pojawia się równie ważna kwestia: kto operuje tymi niebotycznymi zyskami, spływającymi do atraktorów, które wypracowuje cały świat i jaki jest priorytet tych operacji? Loty w kosmos? To za mało, jak na codzienne kłopoty z pracą i bezrobociem kilku miliardów ludzi. Głodujący ludzie na pewno woleliby odłożyć loty na później.

Podobne kwestie zaprzątają głowy nie tylko pracowników, ale i właścicieli wielkich majątków, które powstały na skutek działania atraktorów. Oni bowiem, mimo miliardowych dochodów, też nie czują się podmiotami ogólnoświatowej gry gospodarczej, która wyniosła ich na szczyty bogactwa. Są uwarunkowani istniejącą strukturą prawną, zorientowaną na zysk i bezpieczne warunki jego pomnażania toteż trudno sobie wyobrazić, aby mogli tę strukturę opuścić choćby na chwilę. W strukturze tej nie ma bowiem żadnego mechanizmu, umożliwiającego jej opuszczenie, gdyż miliardów dolarów nie da się trzymać w skarpecie. Niezależnie od woli ich posiadaczy i tak będą one krążyć w obiegach bankowych i giełdowych, a jedyne, co może im się przytrafić, to – nic nie znacząca dla funkcjonowania systemu – zmiana właściciela. Bogacze są tylko marionetkami w tym procesie, który można by nazwać „globalną świadomością pieniądza”. Ich indywidualne preferencje światopoglądowe są dla przebiegu światowych procesów gospodarczych zupełnie obojętne.

Dla mieszkańców globalnej wioski istnienie atraktorów oznacza stale rosnący odpływ wypracowywanych środków. Odpływ odbywa się za pośrednictwem atrakcyjnych (jak to świetnie pasuje do pojęcia „atraktor”) dóbr i usług. Aby odpływ był stały i zwiększający się, należy go stymulować reklamą oraz coraz wymyślniejszymi technikami marketingowymi, które sprawiają, że tworzy się popyt na samo kupowanie. W wielu środowiskach przyjęło się na przykład odwiedzanie eleganckich sklepów czy hipermarketów – niemalże jak placówek wyższej kultury. Za sprawą mediów „rytuał” kupowania stał się zasadniczym elementem naszego życia.

Odpływowi pieniędzy w stronę atraktorów nie są w stanie przeciwdziałać żadne akcje lokalne, np. nasza akcja „Teraz Polska”. Siła atrakcji zagranicznych wyrobów jest bowiem tak duża, że wchłonie wszelkie dodatkowe zyski obywateli, którzy się na tej akcji wzbogacą – polscy producenci i handlowcy sprzedający polskie towary przeznaczą te zyski i tak w końcu na luksusowe towary pochodzenia zagranicznego – ktoś zbuduje za to dom przy użyciu pochodzących z zagranicy materiałów, ktoś inny kupi lepszy i już nie polski samochód, a jeszcze ktoś inny złotówkę reszty z zakupów przeznaczy na paczkę gumy do żucia.

Atraktory są karmione nieustannie każdym aktem kupna-sprzedaży, w którym uczestniczy WYMIENIALNA waluta. Podkreślam wyraźnie słowo „wymienialna”, gdyż jest to warunek działania atraktorów globalnych. I zarazem ich pięta achillesowa, do czego jeszcze powrócę w drugiej części tego artykułu. Będzie w niej mowa o „wirtualnych pieniądzach”, które, bez naruszania międzynarodowych traktatów gospodarczych i zawracania z drogi ku Europie, mogą całkowicie odmienić sytuację ekonomiczną, w jakiej się, jako kraj, znaleźliśmy. (cdn.)

 

Krzysztof Lewandowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*