Amnesty International dostało „po łapach”!

Początek Amnesty International – jak każdej tak globalnej inicjatywy – oficjalnie stanowi zwykły przypadek. Pewien brytyjski prawnik, Peter Benenson interesował się geopolityką i w roku 1960 natknął się w prasie na informacje o dwóch portugalskich studentach (Portugalia była krajem autorytarnym pod rządami nacjonalisty António de Oliveiry Salazara (niedoszły ksiądz, pozostający do końca życia celibatariuszem, był również głęboko wierzącym i praktykującym katolikiem) skazanych na 7 lat więzienia za wzniesienie toastu za wolność. Benenson postanowił reagować i rok później w tygodniku The Observer pojawił się artykuł i teza, wzywająca do solidarnego działania w obronie więźniów sumienia (osób więzionych za wyrażanie swoich poglądów, które nie stosowały przemocy, nie były terrorystami z grup zbrojnych ani nie nawoływały do nienawiści) oraz do sprzeciwu wobec łamania praw zawartych w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka przez rządy wielu państw.

W lipcu 1961 roku odbyło się międzynarodowe spotkanie sympatyków apelu Petera Benensona, podczas którego podjęto decyzję o utworzeniu „międzynarodowego ruchu na rzecz obrony wolności wyrażania opinii i wyznawania religii”. Pierwsze agendy powstały w UK, RFN, Włoszech, Holandii i Szwajcarii. Od samego początku struktura organizacji oparta jest na korporacyjnym szkielecie, wyznaczającym sobie określone cele. Sieć działała przez tzw. sieć trójek – każda z nich zajmowała się trzema więźniami sumienia z trzech głównych obszarów polityczno-ekonomicznych świata: z bloku państw socjalistycznych, kapitalistycznych i rozwijających się. Organizacja  pozarządowa obrała sobie szczytny cel, którem jest pomoc poprzez wszelkie pokojowe akcje obywatelskie – od organizowania pisania listów do rządów krajów łamiących te prawa, poprzez publikowanie informacji o takich naruszeniach, po realną pomoc finansową i prawną poszkodowanym osobom.

AI pozyskuje swe fundusze od różnych grup darczyńców. Od wolontariuszy i naginaczy po wielkich tego świata. Na ulicach wielkich europejskich metropolii można spotkać młodych ludzi ubranych w koszulki z logo Amnesty International, którzy zachęcają przechodniów do wstąpienia do AI oraz wsparcia finansowego stowarzyszenia. Są to rekruterzy i rekruterki, pracujący w ramach programu fundraisingowego Direct Dialog. Program DD powstał w latach 70. w Europie Zachodniej; polega on na pozyskiwaniu w czasie bezpośrednich rozmów na ulicy osób, które podpiszą polecenie zapłaty i regularnie, niewielkimi sumami co miesiąc będą wspierały Amnesty International. Daje to stały dochód dla organizacji a także, w przeciwieństwie do pojedynczych akcji raz w roku, możliwość zaplanowania budżetu na działalność w kolejnym sezonie.

Przez Społeczeństwo Otwarte George Soros finansuje zarówno AI, jak i Human Rights Watch. W Irlandii organizacja AI podpadła Komisji (Standards in Public Office Commission) za nienależyte wykorzystanie funduszy od Sorosa i zwrot 160 tys. dolarów, które organizacja otrzymała na proaborcyjną kampanię w tym kraju. Ciekawostka jest fakt bardzo przychylnego wsparcia AI przez Kościół Katolicki (wielokrotnie mówiły jednym głosem, m.in. w sprawie kary śmierci i więźniów sumienia) przez wiele lat, do momentu, kiedy w roku 2007 Amnesty International,  po decyzji Rady podjęło starania o zapewnienie kobietom dostępu do „bezpiecznej, legalnej aborcji w przypadkach, gdy ciąża jest niechciana i pochodzi z gwałtu, napaści na tle seksualnym lub kazirodztwa”, Watykan wezwał katolików do zaprzestania wspierania organizacji.

AI jest organizacją polityczną, często krytykowaną za uleganie określonym naciskom: w Egipcie poparła terrorystów fundamentalistycznych z Bractwa Muzułmańskiego, ignorując prześladowania Koptów przez tychże terrorystów albo skandalicznie stronnicze określanie konfliktu pomiędzy muzułmańskimi bojówkami Michaela Djotodii – lidera muzułmańskiej koalicji Séléka – która zaprowadziła w 2013 w kraju anarchię i atakowała chrześcijan, a samoobroną chrześcijan z Anti-Balaka, milicji chrześcijańskiej.

Amnesty International na koniec dwutygodniowej misji w tym kraju widziało tylko krzywdę społeczności muzułmańskiej, pozasądowe egzekucje, okaleczanie ciał, celowe burzenie budynków religijnych, takich jak meczety i masowe przymusowe wysiedlenia ludzi oraz śmierć francuskiej dziennikarki – Camille Lepage. (Cdn.)

Roman Boryczko,

sierpień 2022

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*