Amerykańskie igrzyska wyborcze – walka o Olimp

trumpJak by nie spojrzeć, to w każdych czasach – zawsze wprost proporcjonalnie do deprecjacji wartości moralnych – rozwijała się patologia. W czasach moralnego upadku, jak obecnie, bardziej chaotyczny staje się podział sił, który wypływa z rozbieżnych interesów. Interesy są nadrzędne i one decydują o polityce, jej kierunkach. Tym samym wysiłek musi być na tyle wielki, aby skupić siły wokół własnych interesów. Innymi słowy trzeba uczynić własne interesy interesami innych, mniej świadomych manipulacji. Zaprząc innych w obronę własnych interesów nie jest takie proste, dlatego wynaleziono wyrafinowany reżim w postaci atlantyckich satrapii demokratycznych. Główną rolę odgrywają tam igrzyska wyborcze, organizowane z wielką pompą. Show dla mas.

W  czasach chaosu odpowiedź musi nastąpić ze strony tych sił, które wykażą się największą przystawalnością do swego czasu. Tych sił, które mają zadatki, by rozwiązać narastające problemy wzrastającego rozszczepienia wartości sprzecznych interesów. Zatem potrzebna jest siła, która skupia w sobie wielość społecznych nurtów. Symbolem tej siły stał się Donald Trump.

Racjonalna ezoteryka pojęciowa i językowa, polifonia słów i zdań Trumpa, ma swoje anglosaskie korzenie. Na tle giętkości jego języka, gładkości wyrażeń, trafności ocen,  celnych ripost – Clintonowa wykazuje się niemalże agresywną destrukcją języka. Trump, jakby wstrząśnięty do głębi postępującym upadkiem Unii Stanów Ameryki, narastającą nędzą, rasistowskim obliczem amerykańskiego reżimu, wyraża możliwość pokonania niemożności, właściwą skazanemu na niemotę światu. Pragnie zaintonować optymistyczną pieśń w hollywoodzkim stylu. W świecie głębokiej niechęci do racjonalnego myślenia, które jest przenikliwe, przywraca obumarłe formy życia. Zbrodniczy irracjonalizm Clintonowej wywodzi się właśnie z obrzydzenia do racjonalizmu. Przejawia się u niej on w postaci tragicznego cynizmu, pogardy wobec ludzi, bełkotu politruka oraz chorobliwej ambicji, co w polityce często przekłada się na zbrodnie ludobójstwa.

Trumpowski stan wstrząśnięcia USA, dla którego według jego mniemania nie można znaleźć innego wyjścia ani żadnego innego rozwiązania, służy wybawieniu Amerykanów z pesymizmu, z totalnego marazmu, a jego samego zmusza do uchwycenia na nowo istoty pojęcia Ameryki. Z pewnością żaden polityk z niego nie jest, ale nie zdoła uniknąć dylematów współczesności. Szukając optymalnych rozwiązań, probierzem będzie działanie. Nie ma tu miejsca na pesymizm. Żaden z kandydatów na prezydenta, oprócz niego, w  tej kampanii wyborczej nie zdołał z taką wyrazistością – a jednocześnie tak agresywnie – wydobyć tego rozziewu między wolą przedstawiania a destrukcją medialną przekazu, jak to uczynił Trump.

Różne formy narracji Trumpa podlegają rozlicznym wariacjom, przechodząc to od statystycznej informacji aż po homeryckie natężenie, od patosu po sentymentalizm, od diagnozy po lekarstwo. Można mu zarzucić, iż połączenie różnych stylów narracji wyborczych igrzysk to nic innego, jak zwykły eklektyzm. Atoli niesłychana koncentracja ocen i pomysłów w różnorodnych stylach narracji i formach wyrazu, stanowi iście trampowską jedność stylistyczną. Właśnie ich połączenie stanowi prawdziwą maestrię, z jaką użyto ich do spowalniania i rozgrzewania igrzysk wyborczych. Maestria pełna ironii eliminuje w sposób oczywisty zarzut eklektyzmu, albowiem tylko w takiej trampowskiej formie wyraża się całkowita spójność za swoim czasem. Połączone style, zlane z sobą ukazują społeczną nośność tematów, jego ekspresję, ukazują swoje możliwości jako aktualne odbicie świata.

Clinton

Trump cały swój radykalizm i bezkompromisowość oddał w służbę różnorodności stylu. Aby go wyodrębnić należy oddzielić symbolizację formalną od funkcjonalnej, treściową od stylistycznej. Jest to całkowicie przeciwstawny sposób myślenia wobec prezentowanego przez Hillary Clinton. Jej irracjonalizm bazuje na psychoanalitycznych formach narracyjnych z fallusem na czele. Jej rozpętana wyobraźnia utożsamia się ze wszystkimi imaginacyjnymi, atoli konkretnymi symbolami – aż do jatki ludobójczej włącznie. Ta bowiem narracja dokonuje gwałtu aż do unicestwienia, ponieważ całość kampanii Clintonowej w igrzyskach wyborczych podporządkowana jest pierwiastkowi zniszczenia. Jej bezwzględność w tropieniu impulsów życia przejawia się w przerażającym zezwierzęceniu, którego nie może dostrzec, ponieważ uległa jego  magii. Patrzy na świat przez pryzmat swego temperamentu i swojej mitologii. Dokonuje ona swoistego gwałtu na świecie, podobnie jak establishment tego najbardziej ohydnego i zwyrodniałego reżimu na naszym pięknym globie. To medialny kicz walki o Olimp.

Andrzej Filus

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*