AD 2018 – „dobra zmiana” się umacnia (2)

Coś jednak jest na rzeczy, bowiem projekt „Dużej Reprywatyzacji”  Patryka Jakiego, dotyczący m.in. odszkodowań dla właścicieli, którzy stracili w Polsce majątki, utknął już od kilku miesięcy pod naciskiem tajemniczego lobbingu. Podobnie rzecz się ma z projektem Mieszkanie+, który ma przynieść 2 miliony mieszkań, ale z którego na razie jeszcze nic nie wynikło. Problem rozbił się o to, że rząd – mimo iż sprawia wrażenie socjalnego – stawia na… developerów. Co ciekawe, kapitał prywatny, mimo że dostanie za darmo grunty skarbu państwa i znaczne państwowe dopłaty do inwestycji, nie był tą sferą zainteresowany do momentu, kiedy to uchwalono przepisy o najmie, umożliwiające uproszczoną eksmisję na bruk. Najemca mieszkań komunalnych w nowym rozdaniu ma być śmieciem, niepewnym o swój los i jutro. Taki deal niby-państwa z interesem prywatnego kapitału – jak żyć w takim kraju, Panie Prezesie? To dopłacanie do ich zysku, a przecież oni i tak prowadzą dochodowy biznes. Rozumiecie taką politykę ciągłego kołowrotku jak na karuzeli?

Kolejna sprawa spływa z rejonu Prawa Pracy i Kodeksu Pracy. Pisałem już o niej przy okazji urlopów, okazuje się, że to nie wszystko. Ustawodawca, traktując Kodeks Pracy jako relikt przeszłości, chce go znacznie unowocześnić tak, by pracobiorca (przeciętny szary zjadacz chleba – Kowalski) miał naprawdę niewiele do powiedzenia. Pozytywnym aspektem będzie nacisk na pracodawcę, by częściej oferował swojemu pracownikowi Umowę o Pracę na czas nieokreślony, co dziś stawia nas w tym aspekcie w ogonie Europy. To pomysł na walkę z prekaryzacją, czyli życiem i pracą na tymczasowych zasadach. Tylko – jeść musimy stale! Pomysł słuszny lecz jak zwykle w polskich warunkach – wylano dziecko z kąpielą. Wszyscy pracownicy będą mieli jedną umowę o pracę, urlop w jednakowym wymiarze lecz dla samozatrudnionych będzie umowa zlecenie. Za to nadgodziny będą wypłacane co miesiąc, a nie pod koniec roku rozliczeniowego.

Pojawi się jednak zmiana: pracodawca nie będzie musiał płacić! Pieniądze za nadgodziny pójdą (gdy będzie miał kaprys) na… konto pracodawcy (konto powiernicze pracownika prowadzone przez przedsiębiorcę). Pracownik nie miałby do nich dostępu. Chodzi o bezpieczeństwo firmy na wypadek kłopotów finansowych. Rozwiązanie porównuje się do znanych z Niemiec kont czasu pracy. Nie czas będzie akumulowany, ale pieniądze pracownika. Pracownik nie będzie miał do nich dostępu. Chodzi o bezpieczeństwo firmy. Czy jednak rolą pracownika jest ratowanie firmy? Zastanawiam się, kto będzie pracował po godzinach za darmo. To będzie ubezwłasnowolnienie pracowników a nie ich współdecydowanie o kondycji zakładu i to za pomocą PiS-owskich pomysłów – gratuluję! Od połowy roku w Polsce nastąpi neoniewolnictwo. 8-godzinna norma dobowa i 40 godzin w przeciętnie pięciodniowym tygodniu pracy zostawią bez zmian. Inne zasady będą dotyczyć nowych, projektowanych rodzajów umów – o pracę sezonową, dorywczą lub nieetatową. Np. w przypadku prac sezonowych do 90 dni w roku będzie można pracować przez 12 godzin na dobę, przeciętnie 48 godzin w sześciodniowym tygodniu pracy – a więc bez wolnych sobót – i miesięcznym okresie rozliczeniowym. Pracownicy nieetatowi też będą mogli pracować do 12 godzin. Pojawią się również nowe kategorie zatrudnionych: pracownicy mobilni, twórczy i badawczy. Ich czas pracy – oraz osób objętych zadaniowym czasem pracy – będzie mógł wynosić przeciętnie 48 godzin na tydzień. Resort szykuje istotne zmiany w kwestii premii uznaniowych. Ministerstwo prawdopodobnie ma ochotę ograniczyć uznaniowe składniki pensji, a nowy Kodeks Pracy zadecyduje, jaki procent części wynagrodzenia będzie uzależniony od decyzji pracodawcy. Utrudniona zostanie ponadto likwidacja stanowisk pracy. Pracownikowi trzeba będzie zaproponować nową pracę.

W interesie pracodawców będzie też zmiana w funkcjonowaniu związków zawodowych. Małe związki zawodowe mogą mieć problem. Według projektu nowego Kodeksu Pracy związek zawodowy, który nie należy do dużej centrali związkowej – Solidarności, OPZZ lub FZZ – żeby być reprezentatywny, będzie musiał zrzeszać aż 30 proc. zatrudnionych w przedsiębiorstwie. Do tej pory było to 10 proc. Jeśli związek działa pod szyldem S, OPZZ lub FZZ, musi zrzeszać co najmniej 7 proc. załogi. Jeśli związek jest autonomiczny, czyli niezrzeszony w centrali – 10 proc. „żeby stać się reprezentatywną organizacją związkową”, związek będzie musiał zrzeszać aż 20 proc. pracowników firmy – w przypadku związków działających w ramach central. Dla związków autonomicznych próg zostanie podniesiony do 30 proc. Lewicowa Inicjatywa Pracownicza, mająca swych przedstawicieli wśród takich gigantów jak Amazon, L’Oreal, w wielu instytucjach kultury już niebawem zniknie. Nowe progi oznaczają bowiem, że w czterech rozrzuconych po kraju lokalizacjach Amazona do IP musiałoby się zapisać ok. 7 tys. osób, co dla oddolnych działaczy związkowych jest nie do przeskoczenia. (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

luty 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*