ZDRADA! (5)

Karnawał „Solidarności” – jako pierwszy od 1945 r. okres, gdy w kraju mogły legalnie działać organizacje opozycyjne wobec władz – był iluzją, choć piękną acz krótkotrwałą. Ci, którzy wierzyli w zmiany, zostali sprowadzeni do parteru lub zmuszeni do emigracji, a gdy w roku 1988 Solidarność postanowiła znów podnieść głowę, w strajkach tych nie widzieliśmy dawnych działaczy S, bo albo wyjechali na Zachód, albo nie chcieli się wychylać. Stąd się również biorą późniejsze ataki na L. Wałęsę i tzw. wojna na górze. Formacja, związana z Mazowieckim i Michnikiem, ciągłymi strajkami wykończyła niejeden zakład produkcyjny. Zgodziła się też na wiele niekorzystnych zapisów w Prawie Pracy, upodlając pracowników już do końca i to ludzi pracy obciążono kosztami transformacji ekonomicznej. Wprawdzie odium, związane z wprowadzeniem trudnych reform, spadło głównie na ich twórcę – zapiekłego liberała, Leszka Balcerowicza – ale w świadomości społecznej odpowiedzialność za negatywne skutki transformacji ponosił także związek. Najgorsze notowania S uzyskała w latach 2000-2001, kiedy władzę sprawował rząd Jerzego Buzka. Pod koniec 2001 r. poziom niezadowolenia Polaków z efektów działania Solidarności sięgnął 70 proc. Nowa Solidarność swą zdradą obrzydziła Polakom pamięć i dziś w odpowiedzi na pytanie, czy należy zachować Stocznię Gdańską – tę, w której podpisano Porozumienia Sierpniowe – co trzeci respondent uważa, że należy zachować możliwie najwięcej stoczniowych obiektów. Ale prawie połowa Polaków (48 proc.) twierdzi, że pozostać powinny zaledwie budynki historyczne: brama, sala BHP, gdzie podpisano porozumienie oraz budynek dyrekcji.

W nocy z 12. na 13. grudnia 1981 r., został wprowadzony w Polsce stan wojenny. „To była wojna, wypowiedziana własnemu narodowi”. Przewidywano różne warianty rozwoju wydarzeń, w zależności od reakcji społecznych. W razie rewolucji junta Jaruzelskiego musiała prosić o wsparcie wojsk z sowieckich garnizonów, umiejscowionych w Polsce. Pokłosiem takiej interwencji byłaby okupacja Polski i powrót do czasów stalinowskich. W niedzielę, 13. grudnia, o godz. 6:00 rano, Polskie Radio nadało wystąpienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, w którym informował on Polaków o ukonstytuowaniu się Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON) i wprowadzeniu na mocy dekretu Rady Państwa stanu wojennego na terenie całego kraju.

14. grudnia rozpoczęły się niezależnie od siebie strajki okupacyjne w wielu dużych zakładach przemysłowych. Strajkowano w 199 zakładach, w 50 utworzono komitety strajkowe. 16. grudnia w Kopalni Węgla Kamiennego Wujek w trakcie kilkugodzinnych walk milicjanci użyli broni palnej, zabijając 9 górników. 23. grudnia przy wsparciu czołgów i desantu ze śmigłowców udało się stłumić strajk w Hucie Katowice. Najdłużej trwały strajki w kopalniach Ziemowit (do 24. grudnia) i Piast (do 28. grudnia), gdzie zdecydowano się prowadzić protest pod ziemią. W pierwszych dniach stanu wojennego internowano około 5 tys. osób, które przetrzymywano w 49 ośrodkach odosobnienia na terenie całego kraju. Łącznie w czasie stanu wojennego liczba internowanych sięgnęła ponad 9,7 tys. ludzi.

13. grudnia do obozów dla internowanych trafiło m.in. kilkudziesięciu byłych partyjnych dygnitarzy PRL. Akty oskarżenia dla najwyższych władz partyjnych – Edwarda Gierka czy Zdzisława Grudnia – miały pokazać ludowi, że władza wojskowa, choć surowa, to sprawiedliwa i patriotycznie ratuje kraj od chaosu i elementów chuligańskich. Edward Gierek trafił z kłopotami kardiologicznymi do szpitala i stracił ster władzy we wrześniu 1980 r. W lipcu kolejnego roku zabrakło go już w PZPR. Podobnie było z innymi towarzyszami. Partyjny beton, aresztowany przez wojskową juntę, trafił do ośrodków w Promniku pod Warszawą i w Juracie. Potem wszystkich przetransportowano do ośrodka w Głębokiem. Warunki ich pobytu były o wiele gorsze od tych, w jakich przebywał Lech Wałęsa. Wojskowym strażnikom kazano specjalnie gnębić przetrzymywanych. Cele niedogrzane, brak środków higienicznych, krótkie spacery, a i te pod nadzorem, aroganckie i poniżające zachowanie strażników.  Zdrowie byłych dygnitarzy – i tak już mocno sfatygowane – w wielu przypadkach pogarszało się z dnia na dzień. Do złych warunków dochodził stres potęgowany wiedzą, że przeciwko nim przygotowywane są akty oskarżenia. Edwardowi Gierkowi zarzucono „zagarnięcie mienia społecznego w wysokości 26,5 mln”. W sytuacji sądów wojskowych mogło się to skończyć karą śmierci! Akt oskarżenia w tej sprawie był gotowy 31. grudnia 1981 r. Generał Jaruzelski za namową rzecznika rządu Jerzego Urbana, bojąc się publicznych sądowych zeznań, stawiających w złym świetle aparat PRL, odstąpił od wariantu radykalnych rozliczeń.

Tragedia stanu wojennego polega na tym, że „na barykadach” z obu stron walczyli Polacy. Polacy, którymi z jednej strony „dowodziły” osoby ze zdradzieckiej junty na służbie sowieckiej, a z drugiej zdrajcy na garnuszku „mało polskim”. Dogadanie się przy „okrągłym stole” było w interesie wszystkich, a w szczególności nowych panów nadwiślańskiego kraju i po to, aby ratować „wpływy” Moskwy w Polsce.

III RP zainstalowano w Polsce tak samo, jak zrobiono to z opozycją w NRD, Rumunii i Bułgarii. Ludzka tytaniczna praca dla Solidarności została zniweczona przez zdrajców, gotowych do tajnych rozmów z Kiszczakiem i Jaruzelskim w interesie żydokomuny (Michnik, Geremek) i obowiązuje jako akt zakulisowy, przestrzegany pieczołowicie przez wszystkich zainteresowanych aż do dzisiaj. (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

styczeń 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*