1. Maja – święto na kolanach

Mamy rok 2017. Kolejne Święto Pracy – 1. Maja. Polskę podobno czeka dobry czas. Nasza gospodarka jest obecnie w Unii Europejskiej jedną z 6 najlepiej się rozwijających. Ekonomiści według przyśpieszającej gospodarki prognozują wzrost PKB do 3,5 %. Poprawa perspektyw ma charakter trwały i strukturalny, (konsumpcję napędza program 500+) dotyczy bowiem zarówno konsumpcji, jak i inwestycji. Zwyczajny Kowalski z małego miasteczka lub wielkiej metropolii owego sukcesu nie czuje na własnej skórze. Obciążenia podatkowe skutecznie pomniejszają wynagrodzenie, tworząc kastę urzędników państwowych, utrzymywanych krwawicą klasy pracującej.

Owa kasta powstała tuż po przemianach po roku ‘89 i do dziś tylko się powiększa, ku zadowoleniu kolejnych rządów, koalicji i odcieni politycznych. Relacje na linii pracobiorca-pracodawca są najgorsze od lat, mimo że pracy przybywa a nie ubywa, bowiem paradoksalnie dzięki globalizacji koncerny właśnie w Polsce lokują swój kapitał lub tu go przenoszą (słynna awantura we Francji o fabrykę Whirlpool, która ma przenieść się do Łodzi, do Łodzi przeniosą się również biura tej firmy, zajmujące się operacjami księgowymi). Są fatalne mimo podwyższenia stawki minimalnej do kwoty 2000 zł brutto, oprotestowanej przez Lewiatana, a i tak nie rozwiązującej problemy pracujących za stawkę, za którą w obecnej Polsce nie da się przeżyć. Dochodzimy więc do utopii, gdzie konsumpcyjny wyścig szczurów zastąpiony zostaje wyścigiem coraz ciężej i dłużej pracujących, walczących o przeżycie. Wszystko to ku uciesze różnorakich „demokratów”, hołdujących „solidarności społecznej”, ludzkim odruchom jak i głęboko uduchowionym w wierze katolickiej i jej przykazaniach. Nie wszyscy 1. Maja świętują, niejedno z Was pewnie Święto Pracy spędza przy linii produkcyjnej, wykonując swoje zawodowe obowiązki. Czasem jest to spowodowane uwarunkowaniami produkcji ciągłej, czasem po prostu zwyczajnym łamaniem prawa w imię dorobienia sobie do pensji w święto – święto tak ważne dla ludzi pracy. 1. Maja to bardzo gorzki dzień dla siły roboczej. Przecież, mimo iż jest poświęcony naszej pracy, tak naprawdę stał się manifestacją wyższości pracodawców nad pracownikami, bo gdy właściciel, biuro, twój mistrz i brygadziści odpalają dzisiaj grilla – czasem gdzieś na zagranicznym wypadzie – Ty, jako pracownik najniższego szczebla, pracujesz w jego firmie z własnej woli lub zmuszony czy zastraszony. Ekonomia i terror pracodawcy nie mającego nad sobą związków zawodowych lub radykalnych ruchów społecznych, doprowadziły do zezwierzęcenia obyczajów, gdzie za możliwość bumelowania, wygody, lepszej pensji – ludzie skaczą sobie do gardeł, donoszą na siebie albo w imię zakładowego mobbingu niszczą czyjeś życie (czasem, jak we wronieckiej fabryce Amica, gdzie przełożony mobber wraz z milczącą załogą doprowadzili do samobójczej śmierci 44-letnią Ilonę Pujanek).

Ludzie pracy w Polsce pracują coraz ciężej a zestawiając liczbę godzin z przykładowym Niemcem, okazuje się – co szokujące – że ten ostatni w swym życiu zawodowym wyrabia o ponad 9 tys. godzin mniej od Polaka. Przypomnijmy Polaka-prekariusza, który już od lat jest zmuszony do pracy, oferowanej przez agencje pracy tymczasowej, jakie przejęły praktycznie cały rynek, obejmujący etaty w strefach ekonomicznych i wielkich fabrykach. W skrócie w takim wydaniu dostajemy pracę i wynagrodzenie tylko wtedy, gdy jesteśmy potrzebni do wynajęcia. A co z naszymi rodzinami, codziennym kupowaniem żywności, ubrań dla rodziny, utrzymywania i edukacji dzieci – to też możemy, ot tak, przełożyć na lepsze czasy?

Państwo Polskie przestało budować lokale komunalne, zachęcało za to do brania kredytów na mieszkania, budowane przez developerów, którym nabijano kabzę. Dziś owe kredyty we frankach szwajcarskich są przysłowiowym stryczkiem dla kredytobiorców. Ci bowiem, gdy przestaną spłacać ów kredyt (a urósł on dwukrotnie), staną się bezdomni. Dzika reprywatyzacja, na co pozwoliły kolejne rządy, wyrzuciła na bruk tysiące Polaków. Mafia kamieniczników i tzw. czyścicieli kamienic, dziś w defensywie, ma na swym koncie również i bezimienne ofiary śmiertelne (niektórzy zmarli nagle na zawały czy udary, nie wytrzymując stresu) jak i zabójstwo – Jolanty Brzeskiej działaczki lokatorskiej, bestialsko spalonej w Lesie Kabackim.

I jak ma się odnaleźć młody człowiek w tak ustawionych „okolicznościach przyrody”? Bez szans na dziecko, bo o żłobku zapomnij… Bez szans na edukację, godną pracę i emeryturę, która według ZUS-u dla większości z nas ma być głodowa! Należy sobie zadać pytanie: jakie miejsce zajmują robotnicy w koncepcji kapitalistów?

Najczęściej pracodawcy traktują swoich pracowników w kategoriach kosztu. To paradoks, że ludzie, którzy często ponoszą największą odpowiedzialność za jakość i ilość wytworzonego dobra, są traktowani jako koszt. Pozycja pracownika musi ulec radykalnej zmianie ze względu na jego kluczową rolę, jaką odgrywa w procesie wytwarzania, bądź jak w handlu redystrybucji dóbr, wytwarzanych w celu zbycia. Szef firmy odpowiada za działalność firmy przed bankiem i różnorakimi urzędami. Musi mieć talent, to fakt, ale zazwyczaj rekompensuje sobie to sowitymi zyskami i społecznym poważaniem. Pracownik umysłowy w sferze budżetowej ma poważanie z powodu swojej pracy (z pieniędzmi bywa różnie), pracownik fizyczny nie ma ani jednego, ani drugiego – jest na końcu drabiny. Czy słusznie? (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

1. maja 2017

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*